niedziela, 23 czerwca 2013

DLA RODZICÓW




          "... Jaką Wdzięczność Okażesz Rodzicom, Takiej Spodziewaj Się Od Swoich Dzieci ..."



                                   http://www.youtube.com/watch?v=5HZwdpxLdjc
  







Niedawno w Polsce obchodziliśmy Dzień Matki, dzisiaj Dzień Ojca. W Afryce obchodzi się oba te święta dokładnie tydzień wcześniej. Jednak tutaj nie obchodzi się go tak jak w Polsce. Dzieci często nie znają swoich rodziców, zostają porzucone przez matkę albo ojca. Często przez obojga.  Rodzina w Zambii praktycznie nie istnieje. Ludzie żyją ze sobą co prawda, ale często bez sakramentów więc  zdarza się, że mężowie odchodzą z dnia na dzień. Matka zostaje z kilkorgiem dzieci a do tego musi chodzić jeszcze do pracy żeby mieć co dzieciom dać jeść. Najmłodsze swoje dziecko zabiera ze sobą, zawinięte w chitendze, na plecach. Starsze dzieci muszą radzić sobie same i dbać o resztę rodzeństwa, które w domu zostało. 
 
Hiv, Malaria zbierają także tutaj potężne, śmiertelne plony. Zostawiają tylko bezbronne, niewinne dzieci często zarażone już wirusem. Czasami mają szczęście i znajdą się w takim miejscu jak City of Hope. Gdzie znajdą ludzi, którzy chcą ich dobra i chcą im pomóc. Codziennie słucham moich dziewczynek jak modlą się za swoich rodziców,  nie wiedząc nawet, gdzie są i czy jeszcze żyją, ale modlą się o zdrowie dla nich i o to żeby mogły wrócić do domu. I nie ważne jest, że nie dostały od nich miłości, poczucia bezpieczeństwa. To ich rodzice i chcą do nich wrócić. 
 
Będąc już dziewięć miesięcy w miejscu, gdzie głód niekochania i tęsknoty za rodzicami widzę codziennie chciałam ten wpis zadedykować moim rodzicom. Dziękuję Ci Mamo, że nosiłaś mnie pod sercem, wychowałaś i nauczyłaś mnie kochać. Dziękuję Ci, że gdy byłam poważnie chora to siedziałaś nad moim łóżkiem i płakałaś i ciągle mi powtarzałaś, że oddałabyś wszystko, abyś  to Ty była chora a żebym tylko ja była zdrowa. Dziękuje Ci nawet za to, że nie chciałaś, aby wyjeżdżała na Misję z obawy o moje zdrowie, życie to tylko dla mnie kolejny znak jak cudowną Jesteś matką.
 
Dziękuję Ci tato, za to że stworzyłeś rodzinę, że pokochałeś mamę i kochasz Ją do tej pory.  Dziękuję za dar mojego życia i dziękuje Ci za dar życia moich braci. Dziękuje Ci za to, że byłeś zawsze głową rodziny. Dziękuję Ci za to, że mimo moich różnych dziwactw to Ty zawsze jako pierwszy się na nie zgadzałeś i tylko mi powtarzałeś, że jeżeli to Cię uszczęśliwi to ja się zgadzam. No i dziękuję Ci, że dbasz o moje zwierzęta. 
Dziękuję wam obojgu za codziennie sygnały, które mi przypominają tylko o tym, że czekacie na mnie i że tęsknicie tak samo jak ja. 
 
Dzisiaj dziękuję też szczególnie Panu Bogu za to, że dał mi takich rodziców bo gdyby oni nie pokazali mi Ciebie, Boże i nie nauczyli by mnie kochać dzisiaj nie byłabym tu, gdzie jestem, ale przede wszystkim nie byłabym tym kim jestem ….

DZIĘKUJĘ I KOCHAM WAS .... !







niedziela, 16 czerwca 2013

KORONKA



    
                    "... Modlić Się, To Nie Znaczy Wiele Mówić, Ale Wiele Kochać ..."


                                 http://www.youtube.com/watch?v=-v1Bl5bFZN8





Dochodzi godzina czternasta jak codziennie od poniedziałku do piątku idziemy z Moniką do naszych dziewczynek na „reading time”. Z daleka widzę Nellię, pod drzewem avocado, szuka czy przypadkiem żadne nie dojrzało i nie spadło. Gdy, nas tylko dostrzega z książkami od razu biegnie i krzyczy, że  czyta pierwsza. 



   
Mijamy Victorię, która codziennie ma coś do prania po szkole. Ta krzyczy, że jest druga. Potem Euphemia, Edith i Sylwia po kolei zajmują kolejkę. Zanim dochodzimy do klasy już wszystko jest ustalone kto i kiedy czyta. To te starsze, które potrafią czytać.
 Dla młodszych i tych, które jeszcze nie potrafią, przygotowujemy zawsze wyrazy  do pisania żeby utrwaliły sobie pisownię a potem, gdy skończą czytamy razem z nimi. To znaczy my czytamy a one powtarzają. Tylko Florence zawsze mówi, że czyta sama a nie potrafi nazwać jeszcze wszystkich literek. Alice kończy pierwsza pisanie i też z czytaniem radzi sobie już nieźle, ale sama czytać nie chce ktoś musi przy Niej być i słuchać czy nie robi błędów.
 Potem Anastasia, która codziennie chce czytać tę samą książkę i robi sceny jak Jej nie pozwalamy. Tawanda, ciągle niezadowolona krzyczy, że to Jej kolei. Joyce, która jest chyba najbardziej cwana z nich wszystkich, wpycha się ciągle mówiąc, że teraz Ona! 
Jest jeszcze Monika, nowa dziewczynka, która nie chce robić nic aż ciężko wyczuć na jakim jest w ogóle poziomie w nauce. Na wszystko odpowiada nie. Na końcu jest jeszcze mała Frida, która nauczyła się już od swoich sióstr, że raczej lepiej na wszystko odpowiadać nie! Bierze,  do rączek zeszyt, uważnie sprawdza co jest dla Niej przygotowane krzyczy, że tego pisać nie będzie. Na co ja podnoszę głowę znad książki, którą czytam aktualnie z Eufemią i mówię:
  Frida, weź ołówek i nie trać czasu, musisz ćwiczyć codziennie. No dobrze mówi, pochyla swoją główkę nad zeszytem i zaczyna pisać.

 Gdy już wszystkie są zajęte to naprawdę można popracować z innymi w ciszy. Trudności zaczynają się, gdy kończą w tym samym czasie pisanie i wszystkie na raz chcą czytać.

 Frida przybiega i siada mi na kolanach żeby wyprzedzić wszystkie inne dziewczynki. Anastasia staje za mną i mówi, że zrobi mi fryzurę i zaczyna bawić się moimi włosami. Alice biega to do Moniki, to do mnie jakby nie mogła się zdecydować kto ma słuchać Jej czytania. 

 Joyce wchodzi pod stół i szczypie mnie w kostki. A Florence ciągle pyta czy może już iść. Przy kolejnym zapytaniu, mówię Florence tak idź, nie chcesz uczyć się to nie przeszkadzaj swoim siostrom. Uśmiecha się zadowolona i idzie w kierunku drzwi,  zatrzymuje się na chwilę, odwraca żeby spojrzeć czy nikt Jej nie zatrzymuje. Gdy stwierdzi, że nie szybko wraca i krzyczy: „sorry ok?” I tak codziennie to samo, są takie dni, że naprawdę nie mam cierpliwości, że jestem na nie zła, że nie potrafią docenić tego, że chcemy je czegoś nauczyć.

 Czasami są naprawdę takie niegrzeczne, że niewiele brakuje, aby weszły nam na głowy. Złość mi mija jak wraz z nadchodzącą godziną miłosierdzia mówię do nich, że na dzisiaj koniec a one krzyczą, że czas na modlitwę i mówią po polsku: „Dla Jego bolesnej męki…” No dobrze mówię, idziemy do prayer roomu, gdzie praktycznie od Wielkiego Postu przychodzimy codziennie z Moniką, aby odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia bo takie miałyśmy postanowienie. Na początku chodziłyśmy same, ale dzieci jak to dzieci ciekawe wszystkiego zauważyły, że coś się dzieje i tak zaczęły za nami przychodzić. Pytały czy to różaniec, więc tłumaczyłyśmy im, że nie i że to bardzo ważna modlitwa bo o piętnastej umarł Pan Jezus na co zdziwiona Cecylia zapytała czy umarł dzisiaj?! 


  Początki były trudne bo nie znałyśmy tej modlitwy po angielsku, ale to im zupełnie nie przeszkadzało bo szybko nauczyły się po polsku, modlić z nami.
 Teraz już znamy i po angielsku i uczymy i je, żeby wiedziały co mówią. Zawsze też modlimy się za nie i za ich rodziny i pytamy je w jakiej intencji chcą się pomodlić dzisiaj. Pierwsza Joyce, która uśmiecha się tak szeroko, że widać Jej wszystkie ząbki mówi, że modli się za Jej rodziców, siostry, Monikę i Wiolę!
  Druga Alice, myśli i szuka pomysłu w końcu mówi, że modlić się za Jej mamę żeby dotarła do nieba i za tatę żeby odwiedził Ją i Jej siostrę Suzan. Kolejno Anastasia już kręci się niecierpliwie i jednym tchem mówi, że dzisiaj modli się za Jej siostrę Nellię oraz wszystkich zapomnianych i chorych, aby dobry Bóg dał im zdrowie i radość.
 Kolejna jest Florence, pokazuje język i czeka aż ktoś zareaguje, nie reaguje nikt więc mówi, że modli się za swoją siostrę Edith i Jej mamę i żeby obie  mogły wrócić do domu. Na końcu wbiega Monika i krzyczy w drzwiach, że przeprasza za spóźnienie i modli się za mamę Nelly, czyli matkę z City of Hope, która jest za Nią odpowiedzialna. 


 
I tak praktycznie codziennie modlimy się z naszymi dziećmi a gdy tylko zaczynamy się modlić już zapominam, że jeszcze przed chwilą były takie niegrzeczne. Myślę tylko o tym i dziękuje Panu Bogu za ni. Za to, że są i za to, że modlą się teraz z nami. Codziennie uczę się wybaczać im wszystko w godzinie miłosierdzia.