czwartek, 20 grudnia 2012

Pomóż Wiolciusi Przetrwać w Afryce

"... Dziel Z Innymi Swój Chleb, A Lepiej Będzie Ci Smakował ..."





Są takie dni kiedy nie mam siły, czasami zastanawiam się po co mi to było ?! Polecieć na drugi koniec świata tylko po to żeby poczuć, że tak naprawdę to nie jestem tutaj potrzebna. Zdarza mi się myśleć, że to był błąd, że zostając w Polsce zrobiłabym więcej dobrego. Codziennie uczę się pokory, że to nie ja jestem najważniejsza i moje problemy. Sama sobie zadaję pytanie, czy zostając w Polsce nie byłoby lepiej i wygodniej ?!
 
 A może właśnie w kraju zrobiłabym więcej dobrego dla ludzi, którym zawsze byłam potrzebna?! Myślę jak radzi sobie Marlenka i jej dzieci, moja bratanica - Paulinka, która zawsze pakowała się na weekend na spanie do cioci Wioli i opowiadała mi różne historie, których mamie i tacie nie mogła opowiedzieć bo oni nie potrafią dotrzymać tajemnicy. Jak to rodzice, zawsze z nimi problemy! Zastanawiam się teraz komu opowiada te historie?! A moje koty z Lubartowskiej, które codziennie przychodziły na kolację, albo śniadanie w zależności, którą miałam zmianę. A sikorki w zimie, które od lat przylatują na mój balkon, na Bursztynowej, na pierwszym piętrze, co z nimi, jak sobie poradzą?!  Są mądre, pamiętają gdzie dostały słonecznik w poprzednim roku.

 
 Czasami myślę czemu ja trafiłam na placówkę, gdzie od rana do nocy mam pracy tyle, że wieczorami nie mam siły już na rozmowę z Moniką a nawet na modlitwę. Im więcej się zastanawiam tym szybciej dostaję odpowiedź. Pan Bóg wie co robi i dlaczego i zadba o wszystko i wszystkich, których zostawiłam. Nawet o koty, ja się o nie martwię a tymczasem moja szefowa wysyła mi wiadomość, że zupełnie niepotrzebnie bo teraz to ona się nimi opiekuje i kupiła już tyle karmy, że na całą zimę wystarczy a Kasia dodaje, że teraz karmienie kotów weszło do codziennych obowiązków na mojej „zajechanej stacji” a z domu dostaję wiadomość, że sikorki też się mają dobrze bo co prawda karmi je głównie tata Roman i bratowa Kasia, ale mama, która do tej pory krzyczała najwięcej, że balkon to nie karmik dla ptaków teraz o karmieniu codziennie przypomina!


 A wiecie jakie to uczucie kiedy dostajesz wiadomość, że ludzie, z którymi pracowałam w ostatnim czasie zorganizowali akcję pod hasłem: „Pomóż Wiolciusi przetrwać w Afryce” i wysłali mi tyle rzeczy dla mnie i moich podopiecznych, że serce rośnie jak widzę to wszystko i to, że mogę to podzielić na dwie  placówki. Część dla moich dziewczynek a część dla dzieci mamy Caroll i mimo, że podzielę to i dla nas zostanie nutella, którą jemy z naleśnikami zawsze w niedzielę. No właśnie ilekroć zastanawiam się dlaczego jestem  w Lusace i mam tyle zajęć to od razu myślę, że gdybym nie była tutaj, to nie  poznałabym i nie pokochałabym mamy Caroll
i jej rodziny.



Pan Bóg wszystko zaplanował. Wiecie jakie to uczucie jak ktoś pisze, że mój wyjazd zmienił jego i myślenie na temat Kościoła czy wiary, albo gdy ktoś mi pisze, że adoptował dziecko albo chce adoptować i pomóc w taki sposób bo wcześniej nie wiedział, że w ogóle można. Codziennie upadam na mojej Misji ze zmęczenia, z bezradności, ale codziennie podnoszę się na porannej Mszy Świętej oddając ją w intencji konkretnej osoby i codziennie dociera do mnie, że to mój czas, moje miejsce i moja Afryka. I codziennie dziękuję Panu Bogu, że właśnie jestem tu i teraz.

1 komentarz:

  1. Dziękuję Ci kochana za pamięć. Czas Świąt był trudny dla mnie ,lecz nie okazywałam tego innym. Przecież to czas radości nie smutku!Brakowało mi Ciebie ,Twojej wizyty u mnie z rodzicami w Szczepana. Ciebie mi brakowało najbardziej!!Któż inny były dla mnie najlepszym wsparciem, pocieszycielem po śmierci Adrianka? Nie ma dnia byś nie siedziała w moich myślach, nie ma wieczoru ,w którym nie pomodlę się za Ciebie i podziękuję Bogu ,że Zesłał mi takiego Anioła na ziemie. Kocham Cię bardzo mocno <3

    OdpowiedzUsuń