piątek, 9 sierpnia 2013

MISJA MIŁOŚCI




"… Nie Mar­tw Się Tak Bar­dzo Prob­le­mami, Ja­kimi Żyje Świat, Ale Po Pros­tu Od­po­wiadaj Na  Pot­rze­by Kon­kret­nych Ludzi …”








Dojeżdżamy do domu Nadziei, domu prowadzonego przez Misjonarki Miłości. Z daleka poznaję niebieską bramę, już kiedyś próbowałyśmy z Moniką odwiedzić to miejsce. Niestety wtedy było już po zmroku i nikt nam nie otworzył. Dzisiaj uśmiechnięty pracownik otworzył nam i zaprosił nas do środka. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu podbiegła do nas czarnoskóra siostra z pytaniem co nas sprowadza i skąd jesteśmy. Jak tylko usłyszała, że z polski powiedziała nam o swojej przełożonej siostrze Rebece – polce, która zaraz wróci. Zapytała nas czy chcemy iść przywitać się z Gospodarzem tego miejsca.
Poszliśmy do Kaplicy i pomodliliśmy się wspólnie Koronką do Bożego Miłosierdzia za całe dzieło Matki Teresy. Wiele razy zastanawiałam się jak wygląda to miejsce, jak wyglądają siostry, które żyją dniem dzisiejszym. Codziennie na całym świecie wstają o 4.30 i dzień zaczynają godzinną Adoracją Najświętszego Sakramentu. Nie mają telefonów komórkowych, nie korzystają z pralki ani z internetu. Słuchałam często opowieści o nich od Moniki, która pracowała dwa miesiące z Misjonarkami Miłości w Albanii.
  Zastanawiałam się czy takie życie w ogóle jest możliwe ?! Dzisiaj przekonałam się, że tak i że im mniej człowiek posiada tym bardziej potrafi dzielić się tym co ma.
Po wyjściu z Kaplicy pojawiła się siostra Rebeca. Oprowadziła i opowiedziała nam o swoim dziele. Poszliśmy najpierw do dzieci. Starsze przywitały nas piosenką i oklaskami następnie poszliśmy do najmłodszych podopiecznych. Mijałyśmy po kolei malutkie łóżeczka jedno przy drugim i brałyśmy po kolei każdego malucha. Niektóre z nich przeskakiwały dosłownie z jednego łóżeczka do drugiego żeby do nas dotrzeć z rączkami wyciągniętymi w naszą stronę.Gdy tylko próbowałyśmy opuścić to małe przedszkole i włożyć dzieci z powrotem do łóżeczka, automatycznie zaczynały płakać.

Na szczęście z pomocą przychodziły opiekunki i płacz ustawał. Zapytałyśmy ile jest dzieci na tej niewielkiej placówce, na co siostra odpowiedziała nam, że osiemdziesiąt dziewięć i wszystkie są nieuleczalnie chore, ale nie martwcie się są kochane tutaj i mają dobrą opiekę.




Następnie przeszliśmy do małej kliniki, gdzie w jednym skrzydle leżą kobiety a w drugim mężczyźni.
Łóżka poustawiane jedno przy drugim. Ciasno, ale na stałe przebywa tutaj około czterdziestu mężczyzn i trzydziestu kobiet. Nagle jedna z nich, podbiegła do mnie, złapała mnie za rękę i zaczęła śmiać się histerycznie a potem spojrzała za okno jakby tam dojrzała coś ciekawszego, puściła moją dłoń i uciekła, nie odwracając się już w moją stronę. Mężczyźni natomiast przywitali nas piosenką i brawami. Ksiądz Michał, który z nami przyjechał przedstawił nas w lokalnym języku i podziękował za piękne przyjęcie. Gdy wyszliśmy zapytaliśmy siostry czy wychodzą na ulicę do ludzi bezdomnych. Siostra przełożona odpowiedziała nam, że nie bo nie ma dnia żeby ktoś nie zapukał do naszego domu. Jesteśmy znane w Lusace i zawsze jak ktoś przyjdzie otrzymuje pomoc na tyle na ile możemy pomóc. Kolejne nasze pytanie to jak siostry potrafią utrzymać tę placówkę. Siostra Rebeca odpowiedziała nam, że mają sponsorów i modlą się, aby nigdy nikogo potrzebującego nie musiały odesłać bez pomocy. Udaje się, dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet przed chwilą przyjechał muzułmanin po raz pierwszy do nas i przywiózł nam bardzo dużo jedzenia. Zaczął od wczorajszego dnia post, który ma potrwać kilka tygodni i całe zapasy, które mogłyby się zepsuć przywiózł do nas bo wie, że tutaj wykorzystamy to w dobrym celu. W ten sposób siostry żyją z dnia na dzień z dziećmi i pacjentami. Bez telewizji, internetu i zgiełku codzienności.
Patrząc na całe to dzieło w głowie mam tylko słowa Matki Teresy, która nie chciała, aby praca Misjonarek Miłości była przedsięwzięciem. Mówiła, że pragnie jedynie, by pozostała dziełem miłości. Dzisiaj przekonałam się, że jest to możliwe. Dzisiaj pomyślałam, że jest to piękne dzieło i że Pan Bóg tego właśnie pragnie i stąd skromny napis w skromnej Kaplicy Sióstr Misjonarek Miłości nad ołtarzem: „Pragnę”...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz