"… Nie Martw Się Tak Bardzo
Problemami, Jakimi Żyje Świat, Ale Po Prostu Odpowiadaj Na Potrzeby
Konkretnych Ludzi …”
Dojeżdżamy do domu Nadziei, domu prowadzonego przez Misjonarki Miłości. Z daleka
poznaję niebieską bramę, już kiedyś próbowałyśmy z Moniką odwiedzić to miejsce. Niestety wtedy było już po zmroku i nikt nam nie otworzył. Dzisiaj
uśmiechnięty pracownik otworzył nam i zaprosił nas do środka. Gdy tylko
wysiedliśmy z samochodu podbiegła do nas czarnoskóra siostra z
pytaniem co nas sprowadza i skąd jesteśmy. Jak tylko usłyszała, że z polski
powiedziała nam o swojej przełożonej siostrze Rebece – polce, która zaraz
wróci. Zapytała nas czy chcemy iść przywitać się z Gospodarzem tego miejsca.
Poszliśmy do Kaplicy i pomodliliśmy się wspólnie Koronką do Bożego Miłosierdzia
za całe dzieło Matki Teresy. Wiele razy zastanawiałam się jak wygląda to
miejsce, jak wyglądają siostry, które żyją dniem dzisiejszym. Codziennie na
całym świecie wstają o 4.30 i dzień zaczynają godzinną Adoracją Najświętszego
Sakramentu. Nie mają telefonów komórkowych, nie korzystają z pralki ani z
internetu. Słuchałam często opowieści o nich od Moniki, która pracowała dwa
miesiące z Misjonarkami Miłości w Albanii.Zastanawiałam się czy takie życie w ogóle jest możliwe ?! Dzisiaj przekonałam się, że tak i że im mniej człowiek posiada tym bardziej potrafi dzielić się tym co ma.
Po wyjściu z Kaplicy pojawiła się
siostra Rebeca. Oprowadziła i opowiedziała nam o swoim dziele. Poszliśmy
najpierw do dzieci. Starsze przywitały nas piosenką i oklaskami następnie poszliśmy do
najmłodszych podopiecznych. Mijałyśmy po kolei malutkie łóżeczka jedno przy
drugim i brałyśmy po kolei każdego malucha. Niektóre z nich przeskakiwały
dosłownie z jednego łóżeczka do drugiego żeby do nas dotrzeć z rączkami
wyciągniętymi w naszą stronę.Gdy tylko próbowałyśmy opuścić to małe przedszkole i włożyć dzieci z powrotem do łóżeczka, automatycznie zaczynały płakać.
Na szczęście z pomocą przychodziły opiekunki i płacz ustawał. Zapytałyśmy ile
jest dzieci na tej niewielkiej placówce, na co siostra odpowiedziała nam, że
osiemdziesiąt dziewięć i wszystkie są nieuleczalnie chore, ale nie martwcie się są kochane tutaj i mają dobrą opiekę.
Następnie przeszliśmy do małej
kliniki, gdzie w jednym skrzydle leżą kobiety a w drugim mężczyźni.
Łóżka
poustawiane jedno przy drugim. Ciasno, ale na stałe przebywa tutaj około
czterdziestu mężczyzn i trzydziestu kobiet. Nagle jedna z nich, podbiegła do
mnie, złapała mnie za rękę i zaczęła śmiać się histerycznie a potem spojrzała
za okno jakby tam dojrzała coś ciekawszego, puściła moją dłoń i uciekła, nie odwracając się już w moją stronę. Mężczyźni natomiast przywitali nas piosenką i brawami.
Ksiądz Michał, który z nami przyjechał przedstawił nas w lokalnym języku i
podziękował za piękne przyjęcie. Gdy wyszliśmy zapytaliśmy siostry czy wychodzą
na ulicę do ludzi bezdomnych. Siostra przełożona odpowiedziała nam, że nie bo
nie ma dnia żeby ktoś nie zapukał do naszego domu. Jesteśmy znane w Lusace i
zawsze jak ktoś przyjdzie otrzymuje pomoc na tyle na ile możemy pomóc. Kolejne
nasze pytanie to jak siostry potrafią utrzymać tę placówkę. Siostra Rebeca
odpowiedziała nam, że mają sponsorów i modlą się, aby nigdy nikogo
potrzebującego nie musiały odesłać bez pomocy. Udaje się, dla Pana Boga nie ma
rzeczy niemożliwych. Nawet przed chwilą przyjechał muzułmanin po raz pierwszy
do nas i przywiózł nam bardzo dużo jedzenia. Zaczął od wczorajszego dnia post,
który ma potrwać kilka tygodni i całe zapasy, które mogłyby się zepsuć
przywiózł do nas bo wie, że tutaj wykorzystamy to w dobrym celu. W ten sposób
siostry żyją z dnia na dzień z dziećmi i pacjentami. Bez telewizji, internetu i
zgiełku codzienności.
Patrząc na całe to dzieło w głowie
mam tylko słowa Matki Teresy, która nie chciała, aby praca Misjonarek Miłości
była przedsięwzięciem. Mówiła, że pragnie jedynie, by pozostała dziełem
miłości. Dzisiaj przekonałam się, że jest to możliwe. Dzisiaj pomyślałam, że
jest to piękne dzieło i że Pan Bóg tego właśnie pragnie i stąd skromny napis w
skromnej Kaplicy Sióstr Misjonarek Miłości nad ołtarzem: „Pragnę”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz