20.09.2012
To już drugi dzień pobytu w City
of Hope, rozglądamy się po placówce jak funkcjonuje, poznajemy dziewczynki. One
są ciekawe nas, my ich. Cały czas próbujemy się rozpakować i posegregować
rzeczy i nasze i te, które zostawiły nam Kasia i Asia a jest tego mnóstwo!
Dziewczyny zostawiły nam naprawdę wiele materiałów do pracy z dziewczynkami a
także lekarstw, kosmetyków.
Na terenie naszej Misji jest
także szkoła, do której chodzą dzieci z okolicy. Na przerwach słychać ich z
daleka i staramy się chodzić do nich choć na chwilę! Cudowny to czas, dzieci
obok nas pojawiają się sama nie wiem skąd?! :) Bawimy się z nimi w onsemadonse,
w łapki, do tego potrzeba tylko rąk a zabawa jest przy tym doskonała. Nie
przeszkadza piach i słońce, które codziennie grzeje tak samo. Uwielbiam ten
czas i te dzieci. Są tacy eleganccy! J
W mundurkach szkolnych albo w garniturach i krawatach.
Tak póki co spędzamy dnie, nocą
natomiast jest trochę gorzej. Zawsze idąc do łazienki zastanawiam się jakie
stworzenie spotkam dzisiaj. Pająka wielkiego i włochatego czy karalucha
wielkości prawie mojej dłoni, to częsty widok w łazience. Jaszczurek mamy chyba
cztery albo pięć wolno biegających po całym domu. Są takie szybkie, że nie mogę
się doliczyć! Ich się nie boję przecież w Polsce mam też cztery, ale moje nie
są takie szybkie i śpią w terrarium
Na szczęście gdy chowam się za moskitierą to już czuję się bezpieczniejsza
przecież nie ani pająki, ani karaluchy ani jaszczurki zębów nie mają?! Zasypiam
z taką nadzieją, ale dla pewności twarz chowam pod poduszkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz